czwartek, 4 października 2012

Blog - archiwum - sierpień 2012 r.

24 sierpnia 2012
Niech nikt sobie nie myśli, że znów przepadłam na wieki. Goście gonią gości i wykończeniówka też ma swoje prawa i wymagania, które trzeba respektować, czyli po pierwsze primo usychać ze zmartwienia nad wzornikami farb, po drugie primo planować kuchnię, po trzecie primo wygrzebywać ze śmietnika kafle żeby dobrać kolorystykę ścian... itede, ale zanudzać nikogo nie chcę więc na tym zakończę wątek budowlany. 
A'propos gości, to ostatnio mamy tak: w długi weekend zawitał mój brat ze swoją rodziną, czyli on + żona +plus dzieci sztuk prawie dwie, bo jedna na wierzchu, trzyletnia gromkim krzykiem i piskiem zaznaczająca swoją obecność tudzież odmienne od rodziców zdanie oraz druga - prawie gotowiutka :), która też lubi pokazać, że jest i nie zawsze dobrze się ma gdy mamusia np zbyt długo nie chce zmienić pozycji. :) Było fajnie, ale trochę krótko, bo 3 dni zleciały biegusiem. Wyjechali w sobotę wieczorem.
W niedzielę ok. południa przyjechali goście jednodniowi - sztuk 3, czyli statystyczna współczesna polska rodzina. - fajnie, na relaksie - sam miód - naprawdę odpoczęłam. :) 
Poniedziałek na pranie ręczników i zmianę pościeli, a we wtorek kolejni goście: szwagier z córką i może za parę dni dołączy do nich jego partnerka. Ten turnus będzie trwał tydzień - do środy. Nie chce mi się pisać o szczegółach, bo nie chcę tu psioczyć, a trochę bym musiała.
"Psiocznę" tylko jeden raz w tym jednym zdanku: otóż budowa i wakacyjny "relaks" na etacie niańki pociech swoich i pożyczonych oraz bycie synową (fajnych skądinąd teściów, ale co za dużo to niezdrowo, wrrrrr! wrrrr! wrrrr!!!) wychodzi mi ostatnimi czasy lekko bokiem i powoduje, że jeszcze trochę i zacznę gryźć - no chyba, że mocniej zadziała mój instynkt samozachowawczy i wyjadę chociaż na 2 dni, żeby poluzować szeleczki i złapać dystans. Ponieważ miało być jedno zdanie "narzekające", wyszło aż sześć linijek, ale w końcu obietnic trzeba dotrzymywać i nie będzie więcej jęków - w tym poście. :)
W piątek będę się rozrywać i fascynować Meridą w kinie, bo robimy sobie babski wypad: moje córki, bratanica męża i ja, no, może babcia na przyczepkę, ale ona do kina nie idzie - bynajmniej, nie dla tego, że tej kategorii wiekowej na seans nie wpuszczają... :D 
...A potem będzie jeszcze fajniej,  bo przecież mamy gości i trzeba się cieszyć...
:D  
Lidia_G
1 komentarz

14 sierpnia 2012
Pora odkurzyć kąty! Podobno wszystko śmiga bez zarzutu, a przynajmniej tak twierdzą niektórzy stali użytkownicy - sprawdzimy... sprawdzimy... :D
Dziś tylko z letka omiotę, a potem sukcesywnie postaram się po kawałeczku nadrabiać zaległości.
Otóż wakacje są jak pewnie wielu zdążyło zauważyć. Piękne to i straszne zarazem, bo trzeba niezłe wolty wykonywać, żaby zapewnić wakacjującemu potomstwu odpowiednią dawkę rozrywek, coby potem w przedszkolu, tudzież szkole, oczy nie tęskniły za rozumem po usłyszeniu pytania "co robiłaś latem?" :D
Dzieci wypoczywają i mamusia wypoczywa, a tatuś tylko od czasu do czasu bo "ktoś tu przecież musi nie jarać", żeby jeść było co i wyjechać było za co...
Zanim jednak zaczęły się wakacje dla mnie - znaczysie mamusi, zdarzyło się coś, o czym koniecznie muszę wspomnieć, bo jakiś czas temu niezłą aferę na ten temat tu rozkręciłam. Otóż, jak część wiernych "czytaczy" zapewne pamięta, miałam kiedyś niezłe spięcie z pewnym palantem wykładowcą - Ukraińcem z Moskwy. :) Zachował się jak zwykły cham, że już nie napiszę, że po prostu prawdziwa natura z niego wylazła (jeśli ktoś nie wie o co chodzi, szczegóły znajdzie w poście z konfliktologią w tytule). Pan postanowił postawić mi trójczynę nie czytając mojej pracy, gdyż ponieważ przez pomyłkę zszyłam ją od ostatniej strony do pierwszej. Gdy nadszedł wielki dzień wpisów, wysznurowałam pierwsza po tę tróję, bo chciałam mieć to z głowy. Wcześniej tłumaczka - moja anglistka prosiła mnie, żebym dziada jeszcze raz przeprosiła (czwarty! cha cha cha), dała mu prawidłowo złożoną pracę, a pewnie poprawi mi stopień - miałam to w... pępku, bo tak jak jej powiedziałam, olewam ocenę postawioną złośliwie zamiast określającą mój poziom merytorycznej wiedzy z przedmiotu - NIE i koniec. 
Poszłam więc po ten wpis i dziadek był ciężko zdziwiony, że nie żebrzę o więcej. Podziękowałam i usiadłam. Potem przerwał na moment wpisy i poprosił salę o pomoc, bo ani on, ani tłumaczka -Ukrainka, nie byli w stanie znaleźć idiomatycznego tłumaczenia dla pewnego rosyjskiego zwrotu, a zwrot ów był mu bardzo potrzebny do umieszczenia w polskim artykule (ojoj!). Przetłumaczyłam mu to jako jedyna i on mało z krzesła nie spadł (zdziwienia nawet nie próbował ukrywać), że po tym jego chamskim występie ja mu pomogłam - a ja to po prostu zrobiłam spontanicznie, bo może gdybym miała czas na zastanowienie, nie pomogłabym...? :)
Po tym jak wszystkim już wpisał oceny, zapytał głośno czy mogłabym na moment jeszcze do niego podejść - podeszłam. Zapytał zmieszany czy "zechciałabym odpowiedzieć na 2 pytania, bo BARDZO CHCIAŁBY :D postawić mi lepszą ocenę, bo to sobie przemyślał" - SZOK! Już miała wziąć górę moja impulsywna natura i miałam powiedzieć, że dziękuję bardzo ale nie, gdy uświadomiłam sobie, że wszyscy słuchają i że chyba jednak nie ma sensu brnąć w konflikt tylko po to by postawić na swoim - może gdyby to była rozmowa w 4 oczy....
Jedno z pytań brzmiało: jak powinni postąpić ludzie mający taki konflikt jak MY?
Odpowiedziałam, że porozmawiać gdy opadną emocje, ale najważniejsze jest by strony wierzyły wzajemnie w swoją dobrą wolę i SŁUCHAŁY co do siebie mówią. itd itp.
Pan się zaczerwienił, PRZEPROSIŁ i postawił mi bdb, więc ja jeszcze raz też przeprosiłam, życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego... Sielanka normalnie! :D
W nosie mam tę ocenę - serio - największą wartość ma dla mnie to, że to on wyciągnął rękę, że wszystko przemyślał i chyba zrozumiał gdzie popełnił błąd. Cha cha - złamałam Ukraińca! :D ...a swoje zdanie na jego temat mam takie jak miałam...
Nie wierzyłam własnym uszom gdy mnie przeprosił - zrobiło na mnie wrażenie to, że jednak dopuszcza czasem inne racje niż swoje carskie...
Miało być króciutko, a trochę się rozciągnęło... cóż...

Co poza tym, trochę w domu, trochę na wyjeździe, trochę na budowie., bo planujemy przeprowadzkę jeszcze tej jesieni...
Jutro wstawię opis trawniczka, jaki szykuje sobie (i nam) mój małżonek... 
Póki co jednak chyba wystarczy, bo godzina duchów się zbliża, a chciałabym jeszcze trochę poczytać...
Dobrej nocy wszystkim życzę :)

Lidia_G
2 komentarze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz