Jak co roku, zanim na tym naszym biegunie północnym* zakwitną jakiekolwiek kwiaty, nadchodzącą wiosnę zwiastują pierwsze....muchy!
Można się zawieść na pogodzie, ale na muchach - nigdy! Niech no tylko wyjdzie choćby jeden ciepły promyk i przez chwilę poogrzewa ziemię, a zaraz jakaś bzycząca poczwara się pojawi. To jedyna sytuacja kiedy widok, a właściwie dźwięk muchy, nie tylko mi nie przeszkadza, ale wręcz cieszy. :)
Tak też było dziś: połowa naszego mieszkania kąpała się w pięknym przedpołudniowym słońcu i nagle zza firanki usłyszałam ...cudowne bzyczenie, żeby nie powiedzieć bzykanie... :)
Ucieszyłam się strasznie, bo te musze harce na oknie zapowiadają szybkie nadejście zielonej panienki. :)
Ktoś, kto wymyślił, że skowronek i takie tam inne duperele to zwiastuny wiosny, zapomniał chyba o muchach! :)
* Pochodzę z centralnej Polski, a tu przeflancowałam się dobrowolnie, idąc jak po sznurku do swojego Ukochanego - Pana Menża obecnego :). Gdy wyprowadzałam się z domu rodzinnego, mój tata pokonany i zrozpaczony, że jego ukochana córunia opuszcza gniazdo, spróbował jeszcze zawalczyć ostatnim argumentem: "Dziecko, przecież tam już nic nie ma - tylko Kaliningrad!" :) Nie dotarło - dziecię wyjechało pozostawiając za sobą jedynie smugę siwego dymu, ale od tamtej pory w naszej rodzinie ten greps "chodzi" zawsze wtedy, gdy chcemy określić totalne zadupie - nie ujmując nic Kaliningradowi, oczywiście... :)
Podziwiam Lidko potęgę miłości.
OdpowiedzUsuń***
Mówisz,że muchy już się obudziły?....
Hm... A u nas jeszcze śpią. Albo ja jakaś ślepa i głucha jestem?
***
Serdeczności o poranku.
Hej, Dorotko - miłość to siła napędowa większości naszych działań. Pytanie, która Cię tak zadziwiła - ta moja czy tatusiowa? :)))
OdpowiedzUsuńCo do much, to widziałam już dwa egzemplarze i... biedronkę! Wiosna jest już za płotem :)
Miłej niedzieli.