wtorek, 26 lutego 2013

Pokaz mody, SPA i DŻEJZBOND

Króciutko, króciuteńko:

Rzecz będzie o moich dwóch latoroślach, które od czwartku aż do dziś robiły sobie wczasy od szkoły i przedszkola z racji faktu, iż podupadły na zdrowiu, a objawiało się to "gilami" do pasa. :) 
Otóż w piątek nasze panienki obrały kierunek: moda i uroda.
Najpierw od rana bawiły się w pokazy mody. Starsza była modelką, a Mała projektantką i stylistką w jednym.
Gdy dramat rozgrywał się na scenie, matka wyżej wymienionych, ze wszystkich sił próbowała rozpaczliwie, acz bezskutecznie pospać jeszcze trochę w sypialni sąsiadującej z atalier, gdzie miał się odbywać pokaz. Średnio to wychodziło, gdyż co chwila wybuchały  drobne konflikty i trzeba się było drzeć, żeby laski na publicznej imprezie obciachu nie robiły, kłócąc się ze sobą.
Gdy już atmosfera się poprawiła, Młodsza wpadła do sypialni z pytaniem czy mogą powyciągać ciuchy z szafy i komody. 
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie ma głupich, na to nie pójdę, bo zbyt dobrze je znam! Zwłaszcza rankiem moje dzieci są wyjątkowo kreatywne, jeśli chodzi o przekształcanie mieszkania w burdel.
Skoro zabroniłam, to Mała wyskamłała tylko tyle, że mogła wziąć z szuflady kolorowe flanelki w zwierzątka.
Poleciała szczęśliwa do "przedpokazowej" garderoby z naręczem flanelek, a tu zamiast radości, słychać ryk modelki:
- Coś ty tu przyniosła?! Ja nie mam zamiaru wkładać jakichś dziecinnych kocyków na siebie! Co ja jestem, mała dzidzia?!

Na to Mała znów przygnała do mnie:
- Mamusiu, prrrrawda, że modelka na pokazie musi słuchać prrrrojektanta i stylistki?

- Prawda, jeśli podpisała kontrakt, to powinna stosować się do ich poleceń - odparłam spod kołdry.
Pognała z powrotem.
Słyszę znów zza ściany jazgot Starszej i nagle odzywa się mała:
- Chcesz mieć forrrsę z kontrrrraktu? To wkładaj te szmaty i nie dyskutuj!

O dziwo, Duża więcej się nie dyskutowała! :) :) :)

Wieczorem w łazience było SPA.
Zabawa w Spa wygląda tak, że na podłodze porozkładane są ręczniki kąpielowe, inne zrolowane, żeby było wygodnie pod głową, na pralce ustawione są w kubeczku do mycia zębów wykałaczki szaszłykowe robiące za kadzidełka, a na półce stoi rozpaprany krem Bambino ze szpatułką do aplikacji zrobioną z patyka po lodach - to pomysły moich dzieci na SPA! :)
Do tego musiałam, sterroryzowana, dać miseczkę ogórków pokrojonych w plasterki. Duża ułożyła się na ręczniku w swoim białym szlafroku (całkiem jak w SPA) i turbanie na głowie, a Mała obłożyła jej facjatę ogórkami. Zaklajstrowała jej kremem nogi aż do kolan i kazała leżeć spokojnie, gdy ona będzie robić masaż. 
Wredna matka nie pozwoliła się klientce rozebrać do masażu, bo klientka była zakatarzona, więc masażystka do dyspozycji miała tylko chude nogi tejże.

Pijemy sobie z mężem kawę w kuchni i słyszymy skowyt Dużej - najpierw myśleliśmy, że ona płacze, a tymczasem ona tak się śmiała, bo ma łaskotki.
Drugie, co usłyszeliśmy po owym skowycie, to była cierpliwa perswazja Młodszej:
- Nie bój się, dasz radę, POKONAJ TEN STRACH!  - i zamiast  puścić Dużą, bo biedna nie wytrzymywała łaskotania - tfu! masowania (!), Mała tłumaczyła jak mogła i miętosiła jej te chude patyki dalej. A my zapluliśmy stół  parskając kawą ze śmiechu. :)


Moje dzieci namówiły babcię, by ta kupiła SOBIE :))) rybkę.
Dziewczynki nazwały rybę (bo to samiec) DŻEJZBOND - pisownia i wymowa oryginalna - ma być bez spacji i przez "Z". :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz